Historia minionego weekendu.
Kraków, 26 sierpnia 2023.
W sobotę skończyłem wcześniej spotkanie, bo przyszła burza i brakło prądu, a po ciemku to nie kazdy umie siedzieć. Dzięki temu też, znalazłem się wcześniej na mieszkaniu. Dzięki temu załapałem się na wyjazd na weekend. Zdawało się, że będzie groźnie, więc na dworzec pojechaliśmy taksówką. Ale akurat wtedy przestało padać. Samochód już się podstawił, więc skorzystaliśmy jednak. Opóźnienie pociągu to tylko dziesięć minut. Wsiedliśmy, pojechaliśmy i dojechali bez utrudnień. Burzy po drodze szczególnej nie było. I tu muszę przyznać, w tej sytuacji kolej ma komfortowo, autonomicznie. Po dotarciu do rodzinnej Dębicy okazało się bowiem, że prądu w mieście brak. Drzwi na dworcu podparte kijem od miotły, sklepy nieczynne, kasy nieczynne, Internetu nie ma. W dalszym biegu wydarzeń jazda ulicami obok powalonych drzew i strażaków próbujących ogarnąć ten chaos. Innych służb też na pewno było pełno. A zwłaszcza pełno to mieli oni roboty po nawałnicy, jaka tędy przeszła. U nas wywróciło sosnę i dwie małe jabłonki. Dobrze, że nie poleciały na dach. W końcu home, sweet home, po długiej przerwie. Przerwa kroiła się także dłuższa od prądu i dostępu do Internetu, chyba że komórkowego, którego jakoś na szczęście nie brakowało. Co za dużo to nie zdrowo, co za mało też. Dlatego po kawce, pogaduchach i paru godzinach od przyjazdu, w ruch poszedł agregat prądotwórczy. Maszyna ta zajmuje się bardziej przetwarzaniem niż tworzeniem, bo do działania trzeba jej nieco benzyny i najlepiej oleju. Ale efekt osiąga zadowalający. Lodówki wstały, inne domowe pierdółki też zaczęły działac. No i dało się, a wręcz należało wykorzystać okazję i podładować telefony. Tak też zrobiliśmy. Wieczorem, dla odróżnienia od innych wieczorów, było więcej czasu razem, więcej zagwozdki co tu robić z czasem. Czasami jak widać jest to potrzebne. Tymczasem w pobliskim zajeździe jakaś para przeżywała, na ile to możliwe hucznie, swój dzień w życiu, prawdopodobnie ten najważniejszy. Oni też korzystali z agregacji prądu, co dało się słyszeć w całej okolicy. Ponieważ zrobiło się już późno, żeby dało się spac, nasz motorek zgasiliśmy. Jeśli graliście albo oglądaliście jak ktoś gra w The Last of Us, to jego terkoczące działanie to jest własnie taki dźwięk jak tam. I też trzeba zrobić kilka takich różnych, tajemniczych czynności, żeby naprodukować prądu. No niestety, ale nie da się go przynieść we wiaderku, jak niektórzy sobie śmieszkowali, ja z resztą też. Dobrze mieć tatę elektryka i dobrze jest się zabezpieczać na wypadek trudniejszych okoliczności. Pomysł sprzed kilku miesięcy jak najbardziej się sprawdził.
Rano prądu nadal nie było. Na chwile włączyli koło dziesiątej, ale po paru godzinach znowu wszystko siadło. Niski przelot helikoptera wprawił nas w lekki popłoch, bo zdawało się, że to agregat zaraz się rozleci albo wzbije w powietrze. To tylko przelot, chyba kontrolny nad linią energetyczną. Zamrażarka i lodówka mają taką zaletę, że utrzymują chwilę temperature. Udało się je ponownie schłodzić dostarczając im nieco prądu przez półtorej godzinki. Pozwoliło to dotrzymac zawartość w nienaruszonym stanie do wieczora, kiedy wreszcie elektrycznośc po części powróciła. Dobra i jedna faza z trzech.
Prąd, takie niepozorne coś, a jak go braknie jaki jest problem… 🙂
Reasumując już: był to weekend pełen nowych wrażeń, ogromnej ilości pracy dla strażaków i z pewnością licznych strat zarówno dla ludzi prywatnych jak i przedsiębiorców. Kiedy kończę to pisać jest już poniedziałek, a telefonowanie na 991 wykazuje przewidywany czas poprawy sytuacji około dwudziestej pierwszej dzisiaj. Na ile poznałem to kolorowe życie, zejdzie jeszcze dłuzej. Choć sytuacja dotknęła także szpitala, nie było informacji, żeby ktoś miał ucierpieć, choć konieczne było ewakuowanie części pacjentów gdzieindziej.
Chciałem dodać nagranie z odpalenia agregatu, ale nie umiem go wyłuskać z Messengera. Musicie obejśc się smakiem.
Pozdrawiam, dobrej nocy. I spokojnej.
To tylko się cieszyć, że to lato było. U moich rodziców, jedna z wichur spowodowała odcięcie prądu na 3 lub 4 dni, a była to połowa stycznia. Staruszkowie ostatecznie poszli po rozum do głowy i kupili agregat na wypadek takich właśnie sytuacji i o ile wiem, już się przydał.
Bez Internetu to długo. Ale prąd jest jednak potrzebny i jego braku nie traktuję w dziedzinach uzależnienia.
Ile dni jesteś w stanie najdłużej przetrwać bez prądu i internetu?
tak z messengera nie da się już nagrań pobierać
Eh, pojechałbym gdzieś, gdzie nie ma prądu, ależ by były odbiory.
Chyba z messengera już się nie da pobierać nagrań. Rzeczywiście weekend pełen wrażeń.