Długo nie pisałem, bo jakoś nie było o czym. Marudzić tu ciągle nie chcę, a inspiracje nie układają się w sensowną całość. Mam pewien pomysł a propos muzycznych pocztówek, ale to w innym wpisie. Niech to będzie taka ukryta zapowiedź małej serii wpisów 🙂
Mam się za młodego człowieka i jak wielu podobnych mi wiekiem zastanawiam się nie raz nad przyszłością, przeszłością dającą wskazówki i oczywiście teraźniejszością. A czasy obecne robią się nieciekawe, po kilkunastu czy kilkudziesięciu spokojniejszych latach. Czy to sami, czy od innych słyszeliśmy stwierdzenia, że obecnie żyjemy w dobrych warunkach. Jest umiarkowanie spokojnie, mamy gdzie mieszkać, możemy się uczyć i pracować. Pierwsza i druga wojna to wspomnienia z opowieści z trudnych do wyobrażenia sobie realiów życia naszych dziadków, tematyka filmów historycznych czy wręcz muzealne kwestie. Do tej pory konflikty, jeśli wybuchały, to gdzieś tam, w innej części świata, nie u nas. Zagrożenie było nieistotne, nienamacalne, nie nasze.
To się ostatnio zmieniło, bardzo mocno zmieniło. I nie myślę o politycznej szarpaninie na lokalnym podwórku, do której jakby przywykliśmy już. Chodzi o naszych sąsiadów, do których z wrogimi zamiarami przychodzą jeszcze inni sąsiedzi. A dodatkowo dookoła jest wielu obserwatorów, mniej lub bardziej zaangażowanych na scenie. Różne myśli przychodzą w takich chwilach do głowy. Na pewno warto byłoby zorganizować sobie pewien porządek i postarać się o rozeznanie w temacie. Uważam, że jeśli chcemy być poważni, nie możemy zupełnie ignorować tego co się wokół nas dzieje. Warto próbować zrozumieć wydarzenia jakie mają teraz miejsce, zwrócić uwagę na pewne analogie, które rzucają nieco światła na sytuację.
Znalazłem rozmowę trzech, rozsądnych w moim mniemaniu, panów zajmujących się tematem sytuacji geopolitycznej. Przejawiająca się w różnych formach i płaszczyznach strategia jest czymś, co mnie intryguje, kręci. Od czwartej podstawówki stykam się z szachami, a często działania strategiczne przyrównuje się do szachów albo na wzór bardziej wschodni do gry w GO. Nie ukrywam, że wielcy stratedzy robią na mnie wrażenie. Sam mocno lubię postępować strategicznie, ale jestem tylko uczniem. Mistrzowie i sposób ich myślenia fascynują mnie i budzą głęboki podziw. Podziw przeradza się nierzadko w szacunek i analogicznie w zniecierpliwienie i nieufnośc, gdy rozmysłu w czyimś postępowaniu brak. Zwłaszcza w sprawach ważnych. To z czym się ostatnio zapoznałem to jest tylko taki wierzchołek góry lodowej wystający nad powierzchnię odmętów światowego zagmatwania. Jednak już ta część pozwala stwierdzić,że nie jest ciekawie, że możemy być całkiem mocno uwikłani, jeśli jako kraj, jako uczestnik wydarzeń nie rozegramy tego we właściwy sposób. Co znaczy właściwy? Też się nad tym zastanawiam, a materiał pod załączonym linkiem nieco przybliża odpowiedzi na niektóre kwestie. Obejrzyjcie, zachęcam.
Czy nadchodzi III wojna światowa? Rozmowa J. Bartosiak, P. Zychowicz, B. Borkowski
Z ruskimi nie ma rozmowy. Marzy mi się aby Rosja tak wykrwawiła sie w konflikcie z Ukrainą by nie powstała z kolan przez kolejne 100 lat. Ruscy powinni dostać tak wpierdol jak od nas bolszewicy w 1920. Wtedy wybiliśmy im wszystkie zęby i bolszewia nie zalała Europy.
Rzeczywiście zbieżność z sytuacją podobną do tej wokół Hitlera jest niemała, tylko gracze dzisiaj inni. Rzec można, że historia kołem się toczy, a czy nie można by tego wykorzystać? Ale kto dziś patrzy szerzej i trzeźwo na sytuację? Wszystko wydaje się jakimiś tematami zastępczymi, a nie ma docierania do sedna i od tego sedna rozgryzienia problemu. Putin to szaleniec, powtarza się, a czy nie lepiej przyjrzeć się sposobowi jego działania, do czego zmierza? Ktoś tu jeszcze grywa w szachy, oprócz niego?
Zobaczymy jak obecnie wyjdziemy na egzotycznych sojuszach. Józef Mackiewicz, Wielka spółka trwa. Londyn – Wiadomości, 12 października 1947. Rok II, nr 41, (80).
Jest rzeczą znaną, że przy zbytnim zagłębianiu się w szczegóły zatraca się obraz całości. Trudno oprzeć się
wrażeniu, że coś podobnego zachodzi w tej chwili przy omawianiu aktualnego położenia politycznego. Mówi się o
blokach wzajem sobie wrogich, o przeciwieństwach „Wschodu i Zachodu”, o rozdzierającym na dwie połowy kryzysie
ideologicznym i przeciwstawieniu prawdziwych demokracji totalitarnemu bolszewizmowi. Wszystkie te spostrzeżenia
są mniej lub więcej trafne, zapomina się jednak, że w hierarchii wypadków stanowią one zjawisko wtórne.
Co dominuje nad obecną sytuacją polityczną świata, co jest tej dominacji cechą pierwszoplanową, o której
zapominamy dlatego że chcielibyśmy niewątpliwie zapomnieć — jest nie podział, ale właśnie… spółka. Spółka
sowiecko – brytyjsko – amerykańska. Spółka ta, powołana do życia na okres wojny i po-wojny, nadal w sposób
formalny i faktyczny istnieje i spełnia swe zadanie, jakim jest rozbiór pomiędzy jej uczestników cudzego mienia,
zarówno politycznego jak materialnego, pozostałego po państwach, które wojnę przegrały. Obiektem handlowym, a w
języku moralnym — ofiarami tej spółki, są przede wszystkim następujące państwa: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia,
Finlandia, Niemcy, Włochy, Rumunia, Węgry, Czechosłowacja; Bułgaria, Jugosławia, Albania, Grecja, Persja,
Mandżuria, Korea i Japonia. Poza tym, w miarę wzrostu potęgi spółki, pośrednio lub bezpośrednio, zaciążyła ona
również na licznych innych państwach i narodach, zarówno w Europie jak w Afryce i w Azji. Taki jest stan faktyczny, z
którego dopiero, jako zjawisko wtórne, wypływają te liczne nieporozumienia, które wobec ogromu i różnolitości łupu,
mającego być podzielonym, są raczej rzeczą naturalną. Wspólnicy kłócą się, nawet skaczą sobie do oczu, wygrażają
pięściami. Czasami dochodzi do sytuacji grożących zerwaniem. Nie znaczy to jednak, żeby to zerwanie już nastąpiło.
„Carrefour” zamieścił niedawno świetny artykuł b. ambasadora amerykańskiego Bullitta, który, wskazując na
niebezpieczeństwo grożące światu ze strony Sowietów, wykazał ścisłą analogię z okresem Hitlera. Być może jednak,
niebezpieczeństwo to jest jeszcze wiesze z powodu okoliczności, o której Bullitt zapomina, a mianowicie, że
Wielka Brytania nigdy sojusznikiem Hitlera nie była, a sojusznikiem Stalina jest.
Spółka trwa. Gdyby nie trwała, Wielka Brytania i Ameryka nie uznawałaby rządu Bieruta-Cyrankiewicza, ale
Zaleskiego-Bora; nie uznawałaby Tita, ale króla Piotra; wspierałaby dom sabaudzki we Włoszech, a nie dopomogła do
przeszachrowania referendum na rzecz republiki; uznałaby w Norymberdze, że Zbrodni katyńskiej dopuścili się
bolszewicy, a nie współdziałała w jej zatuszowaniu; nie pozwoliłaby na wywożenie maszyn niemieckich ze swej strefy
do Sowietów; nie tolerowałaby rozrostu partii komunistycznych itd. itd. Gdyby spółka nie trwała, inne byłoby też
stanowisko Sowietów w Persji, w Skandynawii, w Chinach, a nawet w Grecji, itd. A przede wszystkim nie
oglądalibyśmy w Moskwie maskarady „demokratycznej” i „tolerancji religijnej”.
Spółka najformalniej opiera się na umowach, jest reprezentowana w Berlinie i w licznych komisjach
sojuszniczych, w konferencjach i innych ośrodkach rozporządzających światem ze szkodą wyżej wymienionych państw
(z Polską włącznie), od czasu Moskwy –Teheranu – Jałty – Poczdamu, aż do obecnych konferencji powojennych. Temat
więc absorbujący narody pokrzywdzone, „czy iść z Wielką Brytanią i Ameryką czy z Sowietami”, jest na razie
bezprzedmiotowy, ponieważ na razie państwa te idą przede wszystkim razem. W ten sam sposób trudno jest mówić o
jakimś szczególnie bliskim interesie łączącym narody pokrzywdzone z Wielką Brytanią i Ameryką. Jakiż może łączyć
nas interes, skoro Wielka Brytania i Ameryka dążą do skutecznego funkcjonowania spółki, a nam zależy na jej
rozerwaniu? Wielka Brytania i Ameryka chcą utrzymać pokój, a państwa, które padły tego pokoju ofiarą, wyratować
może tylko wojna. Trudno raczej o zamiary bardziej rozbieżne!
Gdy zawiodą argumenty polityczne, mówi się dużo o różnicy ideologicznej dzielącej demokracje zachodnie od
totalitarnego bolszewizmu. Te różnice niewątpliwie istnieją. Ale nie są ani ważne ani istotne w obecnym położeniu. Są
bez znaczenia, bo w minimalnym zaledwie stopniu wpływają na decyzję państw.
Przypominam sobie, jak podczas okupacji karmiono nas w Kraju nadziejami na te różnice. Mówiło się, że
sojusznicy zachodni chcą żeby Niemcy zgnietli bolszewików, i dlatego nie robią drugiego frontu. Była to nieprawda.
Później mówiono, że nie dopuszczą bolszewików do decydującego zwycięstwa i że obrócą przeciw nim w ostatniej
chwili, już pokonane, ale jeszcze zdolne do walki wojska niemieckie. Nic podobnego nie zaszło. W wojnie z Niemcami
nie chodziło wcale o założenia ideologiczne. Dziś już wiadomo, że Wielka Brytania i Ameryka nie zamierzały popierać
spisku na życie Hitlera i że odrzucały wszelkie sugestie ratowania Europy środkowej przed bolszewikami po obaleniu
„faszyzmu”. Wszystko co nastąpiło od wyrzeczenia się inwazji przez Bałkany aż do wypadków po ukończeniu działań
wojennych, da się zbilansować jako rzetelne dopełnienie warunków spółki: Wielka Brytania -Ameryka-Sowiety.
Monstricek mógłby się wypowiedzieć, jak wygląda to z jego perspektywy.
Niczego nie można wykluczyć.
Na tą chwilę nie sądzę, żeby Polsce groził bezpośredni atak, ale już wejście na Ukrainę wydaje się całkiem prawdopodobne. Pytanie, dokąd to wszystko zaprowadzi społeczność międzynarodową. Cały czas mam nadzieję, że to tylko taka pokazówka ze strony Putina, ale z drugiej strony to szaleniec, więc…
Czytam właśnie tą książkę i… no cóż, przemyślenia mam ponure…