Więcej parzonej, mniej bałaganu

Od jakiegoś tygodnia aktywnie korzystam sobie z zaparzacza. Robię w tym kawę, a jakbym chciał to i herbatę mógłbym. Mogę pić kawę parzoną, nawet mi smakuje, ale zawsze zniechęcały mnie pływające w niej fusy. Z biegiem czasu udało się je okiełznać by nie wypływały. Za to przeszkadza jeszcze bardziej ilość sprzątania po tym. Zdeponowane w zlewie z kubka się rozpraszają. Dlatego oszczędzając i nerwów i czasu na sprzątanie, piłem głównie rozpuszczalną. Tańsze to niż profesjonalny ekspres do kawy, a ja nie jestem aż takim znawcą kawy czy herbaty, by wykładać grubszy hajs na coś co mogę kompromisowo zamienić na trunek o zbliżonej jakości.
No więc zaparzacz. Wysoka szklanka w ścisłych objęciach plastikowego koszyczka z uchem. Opisać Wam jak to robię? A opisze, co mi tam. Mam fazę na pisanie. Wsypuję do środka dwie-trzy łyżeczki zmielonej kawy. Nie, żeby świeżo mielonej, po prostu. Tu się objawia oryginalność każdej zaparzanej kawy. Ilość jest zmienna, ilośc wody jest zmienna i nie stoję nad nią z zegarkiem w ręku, więc ilość czasu tez jest inna. Skoro woda w czajniku już zawrzała, to zalewam: zostawiam jakieś 3-4cm wolnego miejsca od góry. Nie, nie na mleko, na wieczko i tłoczek. Górna część składa się z sitka połączonego pionowym rdzeniem z wieczkiem. Ten rdzeń to tłoczek, o którym za chwilę. Nakładam wieczko na zaparzarzcz i daję kawce kilka minut na dojście do siebie. Idę robić inne rzeczy, potem wracam i spokojnie, pomału wciskam tłoczek do końca. Przylegające ścisle do ścianek szklanki sitko, spycha wszelkie pływające fusy na dno, a kawka jest gotowa do nalewania. Zaparzacz ma fajny dziubek ułatwiający tę czynność. Wlewam tyle ile potrzebuję, jak mocną chce miec kawę już do szklanki. Dolewam gorącej wody z czajnika żeby kawa nie była za mocna, daję cukier, mleko i można pić.

Przyznam, że znudziła mi się rozpuszczalna, a w ten sposób robiąc kawę odzyskałem radość z jej picia. Właśnie piję trzecią, to znaczy pierwszą połowę z drugiego parzenia dziś. 😉

Jezscze słowo o czyszczeniu. Na koniec jak już wykorzystam zgromadzony w zaparzaczu cenny płyn, wyjmuję wieczko z sitkiem i wybieram łyżeczką kawę np. do kosza. Mycie jest już proste i przyjemne i nie paskudzi mi całego zlewu.

Mogę zdecydowanie polecić zamiast ekspresu 🙂

Miłego wieczoru!

21 komentarzy

  1. Mam FrenchPressy dwa, jeden większy, drugi mniejszy i czasem pażę sobie w nich kawę. Mam kawiarkę również, stawiam na kuchenkę gazową i tak mogę robić kawę. Miałam ekspres na kapsułki, jeden, to się spalił, drugi, to oddałam i teraz dorobiliśmy się ciśnieniowego, także rewelacja. 🙂

  2. @Postukujący to na zachodzie się FrenchPress nazywa, i co ciekawe jest alternatywną, taką nieco hipsterską metodą parzenia kawy, całkiem modną.

  3. Przy metalowych naczyniach mnie bardziej chodzi o nakierowanie dziubka, o ile naczynie ma taki, na kubek lub to, do czego nalewamy. Ja sobie lubię dokładniej wycelować, no a metalowy dziubek jest zbyt ciepły w dotyku 😉 mam porównanie w czajnikach plastikowym i metalowym i jest jak mówię. Ale to jużtakie tam niuansiki osobiste.

  4. Ja również posiadam kawiarkę i niestety fakt, że jej metalowe części dość mocno się nagrzewają, to jednak aby się nie oparzyć mamy do tego celu plasticzany uchwyt. Swojego czasu, poczyniłem tyflopodcast nt. mojej kawiarki. Jeśli używamy takiego urządzenia jak należy, nie ma mowy o poparzeniu się. osobiście posiadam elektryczną kawiarkę i jestem z niej baaardzo zadowolony. Polecam odsłuchać mój tyflopodcast.

  5. Ciekawe, zwłaszcza te dezodoranty. No chyba zę chodzi o takie fusy, które leżą i pachną, perfumują pomiezczenie a nie ludzi, to ok. Ale całość tematu Chyba nie moja bajka 🙂

  6. W przemyśle zapewne tak. Ciekawe, które z nich nadają się stricte do domowego zastosowania, takiego amatorskiego i niezabierającego dużo czasu. Myślę, że trzeba to lubić, żeby poświęcać temu czas. Prościej jest te rzeczy kupić już gotowe 🙂

  7. Fusy z kawy mają wiele zastosowań, np. peelingi do ciała i twarzy, dezodoranty, środek do czyszczenia powierzchni, zadrapania mebli, nawóz i środek dezynfekujący.

  8. Dużo piję kawę, ale nie znam się na tym urządzeniu. Nawiasem mówiąc, fusy z kawy mogą być użyte w kilku przypadkach.

  9. Mam też kawiarkę, tylko to urządzenie jest całe metalowe i nagrzewa się mocno, przez co trudniej z niego nalać, a nie zawsze mam czas czekać jak jakieś okienko czy coś na kawe. 😉

  10. Używałem kiedyś zanim się ekspresu nie dorobiliśmy. Z takich małych, ale dających efekt polecam jeszcze kawiarkę zwaną tudzież mokką.

  11. Nie no, to raczej zapobiega zatykaniu się na przyszłość, jak już się zatka, to fusy tylko dokonają dzieła zniszczenia.

  12. Wyrzucałam fusiska w cholerę, do zlewu znaczy. Dzięki Zuzler. Może w łazience odetkam co nie co? Czy tak to nie działa?

  13. A kolega słyszał, że fusy spuszczane w zlewie nie przeszkadzają, a wręcz utrzymują ruły w czystości? Na razie mogę powiedzieć, że u mnie się to sprawdza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink