Cześć.
Czy sobie z tego zdajemy sprawę czy nie, nasz umysł z mozołem analizuje, szacuje, dodaje, mnoży, dzieli, potęguje i robi to czego nawet jeszcze nie nazwano. Operacje prowadzone są na wszelkich informacjach i doświadczenia. Nieustannie, nawet kiedy śpimy. Genialne myśli i inne błyskotliwe rozwiązania przychodzą zwykle znienacka. Czasem w trakcie dnia, czasem zaraz po obudzeniu a może i wcześniej, coś z tego potrafi wyjść. Właśnie pododawało mi się to i owo na wbudowanym liczydełku w głowie i mam ochote się tym z Wami podzielić. 🙂
Są momenty, kiedy nie bardzo wiadomo co powiedzieć, jak zacząć mówić, pisać, jaki w ogóle podjąć temat. Przyznam, że we mnie niekiedy budzi to wewnętrzny niepokój. To nie lęk ani obawy, po prostu takie pobudzenie do poszukiwania czegoś. Z jednej strony jest chęć zainicjowania rozmowy, z drugiej pomysły jakie przychodzą do głowy dostają wartość, która nie spełnia minimalnego progu sensu ich werbalizacji. Dobrze znamy różne rodzaje remediów na to wewnętrzne pobudzenie do chęci powiedzenia czegoś. Od mądrych przysłów "milczenie jest złotem", przez żartobliwe "lepiej się nie odzywać", po takie przyjacielskie "czasami dobrze jest pomilczeć wspólnie". I tak dalej. W miarę rozmowy temat może też się wyczerpać i dodanie czegokolwiek więcej wydaje się być mało sensownym powtarzaniem tego, co zostało już powiedziane. Zdarza się również, że wymiana zdań utknie w jakimś punkcie. Nierzadko dziwnym punkcie, bo nie zawsze jest to szczyt możliwości jakie daje położony na warsztat temat. I co wtedy? Cóż. Być moze zakręt albo kilka wstecz pozwoli wyrosnąć nowej gałęzi rozmowy. Albo w ogóle trzeba będzie zacząć inną odnogę, nawet od samego korzenia. Bardzo dziwne kształty z tego powstają. Często niezbyt piękne. Co dziś uświadamiam sobie silniej, przede wszystkim jest to wspólne dzieło kilku umysłów. Takie dziwaczne tematy rosną tak intensywnie, jak silna jest burza mózgów. A po burzy, wiadomo, przychodzi czas ciszy i spokoju. I wtedy temat będzie leżal długi czas, nieruszany, tak jak czeka na swą kolej wiele wątków na tym czy innym forum, tak jak czeka na swą kolej całe mnóstwo rozmów między tymi czy tamtymi osobami. Liczydełka muszą popracowac chwilę, poprzesuwać koraliki w prawo, w lewo, w dół i góre.
Moim nowym remedium na pobudzenie do szukania tematu do rozmowy jest sytuacja z forum, gdzie wiele rozmów stanęło w miejscu i trzeba poczekać, aż ktoś zacznie temat na nowo, w inną stronę, możliwe, że od początku. A póki co, milczymy sobie wspólnie. 🙂
Pozdrawiam Was, miejcie miły dzień.
Heh, nie lubię nie mieć nic do powiedzenia / napisania.
ciekawy wpis może i mnie to zainspiruje do działania.
@Julitko: spójrz na to! 🙂
"Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie pioruny biją całymi dniami przez znaczną część roku."
Dwie minutki czytania.
https://www.crazynauka.pl/niekonczaca-sie-najwieksza-burza-swiecie/
@Postukujący To było raczej pytanie retoryczne. Oboje wiemy, jak jest.
Problem polega na tym, że w naturze każda burza się kończy. I to stosunkowo szybko. W świecie ludzi jest jakby inaczej.
Cieszy mnie Twe uznanie dla powyższego 🙂
TO brzmi jak odpowiedź na powyższe pytanie. I jako taką osobiście uznaję tę wypowiedź, bo brzmi to to sensownie.
W naturze burza powstaje, gdy ścierają się chmury. Jeśli nie rozwieją się, bo nie mają takiej szansy albo coś napędza je wciąż i wciąż, to burza będzie żyła dłużej. Jak myślisz?
Mówi się, poniekąd słusznie, że "po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój" i w kwestii tematów do rozmowy. Zastanawiam się jednak, czy niektóre tematy wciąż przeżywają okres burzy, czy też ta zasada się do nich nie stosuje…
Ano parę wystukałam. I nawet nie byłam sama.
Twój komentarz mnie uśmiechnął. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że cieszę się, że zaczerpnęłaś inspiracji z tego źródełka i gdzieś ze stukotem klawiszy wyskoczyło kilka wpisów. 🙂
Zainspirowałeś mnie do zrobienia tego i nawet się wzięło i powiodło, przynajmniej trochę. 🙂
Idę poszukać, moze znajdę na forumjakiś godny ruszenia stary wątek.